Podążając tropem zagłębiowskich wątków w historii Radia Katowice na fali wspomnień zawędrowaliśmy do Będzina. Do kolekcji opowieści na 95-lecie Radia Katowice dołączymy i te rycerskie, choć nie tylko. Czy zaszumi nam też woda, jak to na fali? Sprawdza Agnieszka Strzemińska.
Ciekawy reportaż Pani Agnieszki o Będzine.
A w Będzinie słuchano radia już przed wojną…
Tak to wyglądało:
28 czerwiec 1927 rok. Dom na Warpiu w Będzinie.Za parę minut rozpocznie się transmisja radiowa z Krakowa, z pogrzebu JuliuszaSłowackiego. Mietek Opoka zainstalował w mieszkaniu ogromną antenę, która niczym pajęczyna oplotła sufit, bo radio kryształowe takiej wymagało. Wkopał w ziemię dziurawe wiadro jako uziemienie, słuchawki włożył do głębokiego talerza, który spełniał rolę wzmacniacza słabego głosu ze słuchawek. Cała rodzina i kilkunastu sąsiadów słuchali spikera, który opowiadał że sam Naczelnik Piłsudski z dostojnikami osobiście niósł trumnę Juliusza na Wawel, „aby królom był równy”. A jeszcze wczoraj córeczka Mietka z koleżankami z klasy tworzyła szpaler na dworcu kolejowym w Sosnowcu, przez który wolno przetoczył się pociąg z trumną Słowackiego. Rzucała kwiaty, by powitać tego, który zaklinał,żeby „żywi nie tracili nadziei”. Rozległ się dźwięk dzwonu „Zygmunta”. Donośny dźwięk. A oni czuli, że są tam na Wawelu a nie w ubogiej izbie robotnika kopalni „Paryż”, i słuchają jak Juliusz wraca z Paryża. Do siebie.
Grzegorz Pieńkowski z Będzina