Tytuł sugeruje, że to jeszcze nie owoc, a dopiero „kwiaty”, które zakwitły z potrzeby złamanego serca… reszta również zakorzeniona w gruncie nieszczęśliwej miłości.
Owoc z włoskiego drzewa, dojrzewający w promieniach kalifornijskiego słońca. Wyraźna nuta połyskujących cekinami ballad rockowych z przełomu lat 60′ i 70′, a korzenie – przez Nowy Jork – sięgają aż na lazurowe wybrzeże.
Owoc smakujący tak podobnie do innych, zwłaszcza do tych dojrzewających w latach 80., że trudno uwierzyć, że jest wyhodowany od podstaw, a nie przeszczepiony albo klonowany. Reszta zahacza o gitarę, a korzenie sięgają dziewiętnastowiecznej klasyki.
Bardzo soczysty owoc z brytyjskiego drzewa, choć o smaku tradycyjnie amerykańskim, z mocno wyczuwalną nutą dramatu wpisanego w życiorysy występujących tu bohaterek w osobach: Księżniczki, Królowej i Pierwszej Damy.
Owoc z drzewa wyrosłego na gruncie brytyjskim, z mocno wyczuwalną nutą pewnej legendarnej wytwórni, do której wiedzie wiele muzycznych dróg, które z kolei biorą początek w kościele, z którego pieśń religijna wyszła na ulicę i stała się bluesem.
Owoc rodzimej produkcji, wyhodowany przez jednego z najlepszych krajowych gitarzystów. Swój szlachetny smak zawdzięcza podlewaniu purpurową deszczówką, która z kolei urwała się z tej samej chmury, co małe skrzydełko gitarowego boga… brzmi...
Owoc wyhodowany przez kolumbijską mistrzynię przyprawiania odrobiną pikanterii, która nadaje smak nawet najbardziej nijakim kawałkom. Choć tu akurat, tak reszta, jak i korzeń mają smak bardzo wyrazisty i nie może być inaczej, skoro owoc został...
Owoc, który – jeśli wierzyć tytułowi – jest najsmaczniejszym owocem świata… mocno przypomina smakiem klasyczne dzieło rockowe, które wyrosło na gruncie szeroko pojętej filozofii wschodu z jednej strony, a z drugiej, na pewnego rodzaju fascynacji...
Owoc sklonowany z innego owocu, w wyniku czego stracił nieco swój rockowy smak. Zaś oryginał czerpie soki z rzewnej ballady, która korzeniami sięga do amerykańskich tradycji folkowych.
Swojski owoc z polskiego drzewa, a raczej z drzewka, z lekką nutą przyśpiewek, którymi do boju szkolną drużynę np. koszykarzy zagrzewają cheerleaderki i w ogóle pachnie tu amerykańskim liceum, czy tam innym high school’em.